Blamaż z SEMP-em
W poniedziałkowy wieczór rozegraliśmy spotkanie z SEMP-em, liderem grupy rocznika 2000. Zaprezentowaliśmy się bardzo słabo, a pierwszą połowę oddaliśmy zupełnie bez walki. Przegraliśmy aż 7:0. To bolesna porażka, choć nie dla wszystkich. Część zawodników wracała do domu w znakomitych humorach, dla nich przegrana tego dnia nie miała znaczenia.
Ważniejsza była możliwość przejazdu busem z kolegami, telefony do koleżanek, wspólne wygłupianie się. Taka postawa ma wpływ na to co robimy na boisku.
Dla mnie dzień meczowy był zawsze czymś wyjątkowym. Niejednokrotnie już dzień wcześniej „rozgrywałem ten mecz w głowie”. Od rana myślałem co i jak zrobię, czego wymaga ode mnie trener, motywowałem samego siebie.
Pamiętam podróże busem z kolegami z drużyny , jak byliśmy wtedy skoncentrowany na meczu, jak bardzo nam zależało i jak niezwykle czuliśmy się, jadąc wspólnie z drużyną na MECZ – niemal jak reprezentacja Polski. To, że nie graliśmy wówczas na równiutkich, zielonych boiskach, nie miało znaczenia. Ważne było, że mogliśmy GRAĆ, że ktoś dla nas te rozgrywki zorganizował, że ktoś „załatwił” busa. Czuliśmy się wtedy bardzo docenieni i tym bardziej chcieliśmy dobrze wypaść na boisku.
Po wygranym meczu wracaliśmy wesołym busem, śpiewaliśmy, cieszyliśmy się i wzajemnie gratulowaliśmy fajnych akcji. Po przegranym meczu, każdy wracał w ciszy. Nie dlatego, że ktoś nam kazał, tylko dlatego że tak się CZULIŚMY. Wiedzieliśmy że coś zawaliliśmy, że nie spełniliśmy WŁASNYCH oczekiwań. Byliśmy źli, że coś na czym nam bardzo zależało nie wyszło.
Jak wyglądała podróż naszego busa z Lesznowoli…gdyby ktoś kto nie znał wyniku wsiadł do niego, pomyślałby zapewne że to my wygraliśmy 7:0. Po dwóch lub trzech zawodnikach widać było smutek i złość po porażce. Reszta była zadowolona z siebie i z posiadania telefonu, który obecnie jest najważniejszą rzeczą w życiu wielu nastoletnich chłopaków. Kiedyś to była piłka.
A co do meczu?
Pierwsza połowa była tragiczna w naszym wykonaniu. Nie podjęliśmy walki w meczu, w którym wiedzieliśmy że tylko walką możemy uzyskać korzystny wynik. Rywale mijali nas jak chcieli i kiedy chcieli, a my na to pozwalaliśmy. Już w 5 minucie straciliśmy pierwszego gola. W 12 minucie drugiego. Powinniśmy przegrywać jeszcze wyżej…
W drugiej połowie wreszcie walczyliśmy, biegaliśmy ile sił w nogach, staraliśmy się użyć ciała do walki o piłkę. SEMP jednak tego dnia był zdecydowanie lepszy i strzelił nam jeszcze pięć goli.
Dwa dni wcześniej nasz rocznik 2003 przegrał z Legią jeszcze wyżej bo 9:1, ale Ci chłopcy dali z siebie wszystko, walczyli do upadłego bo chcieli zaprezentować się z jak najlepszej strony. Dzięki temu mogliśmy wracać do domu z podniesioną głową. Po poniedziałkowym meczu z SEMP-em głowa, choć nie była, powinna być bardzo nisko.
FT reprezentowali:
- Mikołaj Jagieło bramkarz i zawodnik z pola
- Patryk Lachman, bramkarz
- Jurek Malicki, kapitan
- Iwo Bisikiewicz
- Bartek Radosz
- Adam Józefowski
- Adam Kiełbiński
- Hubert Kozubowicz
- Robert Baryła
- Przemek Wasiluk
- Piotrek Lesiecki
- Adrian Błasiak
- Michał Pruszyński
Najnowsze komentarze