Dobry mecz u vice lidera
Z bardzo dobrej, ofensywnej i odważnej, strony pokazali się nasi zawodnicy z rocznika 2003 w Karczewie. Grając z vice liderem przez długi czas graliśmy jak równy z równym, a w ogólnym rozrachunku niewiele nam brakowało byśmy wywieźli 1 punkt. Ostatecznie przegraliśmy 3:1 ale z całą pewnością możemy powiedzieć, że zrobiliśmy kolejny mały krok w piłkarskim rozwoju. Cel więc udało się zrealizować.
Większość drużyn przyjeżdżających do Karczewa ustawia przysłowiowy autobus w bramce i liczy na kontry, a w rzeczywistości na jak najmniejszy wymiar kary. My zdecydowaliśmy się grać inaczej. Od pierwszej minuty ruszyliśmy do ataku i wysokiego pressingu. Rywal raczej nie był na to gotowy, przez co nie miał pomysłu jak sobie z tym poradzić. Notowaliśmy wiele odbiorów na połowie przeciwnika. Staraliśmy się by każde podanie miało swojego adresata. Kopnięć byle dalej nie było wcale. Okazało się, że Mazur zmuszony do rozgrywania piłki pod presją także popełnia błędy.
Najlepszą sytuację w pierwszej połowie zabrał nam Pan Sędzia, który nie zauważył, że Grześ Możeluk po odebraniu piłki rywalowi w polu karnym Mazura był ciągnięty za koszulkę. A że rywal był o głowę wyższy to i siły miał więcej. Zwyczajnie więc przestawił Grzesia na inny tor po czym zabrał piłkę.
Mecz był wyrównany i zacięty. Żadna ze stron nie osiągnęła przewagi i pewnie ta połowa skończyła by się bezbramkowym remisem. Niestety jednak w 25 minucie pierwszy i jedyny raz przysnęliśmy. Prostopadłe podanie gospodarzy przeszło przez naszą obronę, ale wydawało się, że Hubert Zgórzyński zdąży z wybiciem piłki. Uczciwie mówiąc Hubert nieco zaspał. Ale mimo to wydawało się, że uratuje sytuacje. Rywal zmieniając kierunek biegu tuż przed Hubertem potknął się o własne nogi, a Pan Sędzia podyktował rzut karny. Nie protestowaliśmy, bo wydawało się, że decyzja jest słuszna. Dopiero w szatni Hubert powiedział, że nie dotknął rywala. Karny wykorzystany dość pewnie, choć wiele nie zabrakło naszemu bramkarzowi by z tego pojedynku wyjść zwycięsko.
Po stracie gola obraz meczu się nie zmienił a gole już nie padły.
Po przerwie rywal miał więcej pomysłów jak przeciwstawić się naszej taktyce i robił to bardzo dobrze. Inna rzecz, że my nie byliśmy już w stanie tak agresywnie łapać krycia na całym boisku. Daliśmy się zepchnąć mocniej do defensywy, choć próbowaliśmy też grać tak jak w pierwszej połowie. Były momenty lepsze i gorsze, ale ogólnie rzecz biorąc Mazur potwierdził swoją wyższość nad nami właśnie w drugich 35 minutach. Po pierwszych bowiem, absolutnie nie było widać różnicy punktowej jaka dzieli w tabeli oba zespoły.
W 49 minucie straciliśmy drugiego gola. W akcji tej popełniliśmy błąd nad którym pracujemy od obozu, a i tak w każdym meczu przynajmniej raz zachowamy się w ten sposób. Wynika on z braku koncentracji a nie umiejętności i tym bardziej irytuje. Próbowaliśmy naprawić sytuację, ale w konsekwencji piłka trafiła w Janka Winiarskiego a następnie wpadła do naszej bramki. 2:0.
Szkoda obu straconych bramek, bo na prawdę obu mogliśmy uniknąć.
Co ważne jednak nie załamaliśmy rąk. Walczyliśmy nadal, a w 60 minucie ponownie udało nam się bardzo dobrze założyć pressing pod polem karnym Mazura. Dłuższe podanie przejął Grześ Możeluk i bez przyjęcia, głową zagrał do Aleksa Bartosza. Ten zaraz po przyjęciu, huknął w swoim stylu, a piłka wylądowała w górnym rogu bramki gospodarzy. Piękny gol dający nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.
Mazur zaraz po wznowieniu gry ze środka przeprowadził groźną akcję, ale doskonale zachowali się w nie Jarek Sedach oraz Hubert Zgórzyński. Pierwszy zablkokował strzał z niewielkiej odległości, a drugi obronił dobitkę w wielkim stylu.
Próbowaliśmy jeszcze zaatakować. Wydawało się nawet, że Aleks powtórzy swój wyczyn sprzed kilku minut. Niestety strzał z podobnego miejsca tym razem w ostatniej chwili został zablokowany i zyskaliśmy tylko rzut rożny.
Na dwie minuty przed końcem straciliśmy trzecią bramkę. Tym razem był to gol po którym nie możemy mięć pretensji do nikogo. Akcja gospodarzy była szybka, składna, precyzyjna i zakończona mocnym strzałem.
Przegraliśmy więc 3:1, ale przekonaliśmy się przy okazji, że jesteśmy w stanie rywalizować jak równy z równym na pierwszoligowym poziomie. Zagraliśmy ofensywnie i odważnie a jednocześnie czujnie w defensywie. Popełniliśmy niewiele błędów, tyle że znów niemal za każdym razem gdy już ten się natrafił rywal skrzętnie go wykorzystywał.
Najlepszym zawodnikiem zespołu został wybrany Kuba Janiak. Jak na kapitana przystało dowodził zespołem, był bardzo aktywny w ataku i obronie. Wszyscy pozostali mogą czuć się wyróżnieni bo nie było słabego punktu w naszym zespole.
FT reprezentowali:
- Hubert Zgórzyński
- Marcel Winiarski
- Janek Winiarski
- Kuba Prokosiński
- Bartek Kusyk
- Kuba Janiak
- Antek Gondek
- Tomek Okleka
- Grześ Możeluk – 1 asysta
- Tristan Castaing
- Antek Cybulski
- Maciek Zalewski
- Aleks Bartosz – 1 gol
- Jarek Sedach
- Franek Słoniewski
- Szymon Dobiegała
- Kajtek Kyrcz
Najnowsze komentarze