Waleczne serca (sparing r. 2009/10 z Kosą Konstancin)
Niezwykle waleczną postawę zaprezentowali nasi młodzi zawodnicy w sparingowym starciu z Kosą Konstancin. W trudnym meczowym debiucie ze starszym przeciwnikiem doznali co prawda wyraźnej porażki, ale swoim zaangażowaniem oraz ambitną postawą zdobyli serca kibiców i szacunek rywali.
Wszystko było w sobotę nowe dla naszych reprezentantów: wymiary boiska, bramek, „balon”, meczowa atmosfera. Do tego przeciwnik, który miał problem ze skompletowaniem składu z r. 2009, wspomógł się zawodnikami ze starszego rocznika, których ostatecznie w całej drużynie była połowa. Nie mogło być zatem łatwo i nie było. Podobnie jak na grudniowym turnieju, chłopcy zostali rzuceni na głęboką wodę i musieli się uczyć pływać. Był to przy okazji sprawdzian charakterów naszych zawodników, bo łatwo i przyjemnie gra się, kiedy przeciwnik jest słabszy i można się cieszyć ze zdobywanych goli. Dużo trudniej o mobilizację i walkę na boisku, gdy przeciwnik, niezależnie od naszego zaangażowania, raz za razem pakuje piłkę do naszej bramki. Naszym zawodnikom należą się więc ogromne brawa za to, że po każdej straconej bramce podnosili głowy i podejmowali rywalizację. Po raz kolejny pokazali, że mają waleczne serca.
Cały mecz został podzielony na cztery części, z których trzy pierwsze trwały po 15, a ostatnia 20 minut. Łącznie mieliśmy więc ponad godzinę gry, w trakcie której wszyscy powołani chłopcy mieli okazję zaprezentować swoje umiejętności. Przewaga rywala, płynąca z różnicy wiekowej, doświadczenia i znajomości własnego boiska była widoczna od pierwszej minuty spotkania. Kosa dobrze rozgrywała piłkę, wykorzystując do tego całą przestrzeń boiska, młodzi reprezentanci FT skupiali się na próbach odbioru i indywidualnych rajdach. Każda z kwart miała podobny przebieg. W miarę wyrównane pierwsze 8-10 minut i słabsze końcówki, w trakcie których traciliśmy najwięcej goli.
Pierwsze trafienie przeciwnik zaliczył już w trzeciej minucie, ale na kolejne przyszło mu długo poczekać. Ofiarna gra w obronie całej drużyny i świetna postawa w bramce Franka Stańczaka sprawiła, że rywale ze swojego drugiego trafienia cieszyli się dopiero w 10 minucie. W międzyczasie nasi zawodnicy kilka razy dotarli z piłką pod bramkę gospodarzy, ale bardzo dobrych okazji do zdobycia gola nie potrafili sobie stworzyć. Po pierwszych zmianach gra nam się nieco posypała, ale nie oznacza to, że zmienił się stopień naszego zaangażowania. Cały czas stał on na bardzo wysokim poziomie. W końcówce kwarty straciliśmy jeszcze 2 bramki i na pierwszą przerwę schodziliśmy przegrywając czterema trafieniami. Co ważne, w naszych szeregach nie było rozpaczy i nerwów, jakie często towarzyszą dzieciom w takich momentach. Wiedzieliśmy już jak mocny jest rywal oraz że trudno będzie mu sprostać. Postanowiliśmy więc po prostu dać z siebie wszystko, a za cel postawiliśmy sobie zdobycie przynajmniej jednego gola.
W kolejnych dwóch kwartach celu nie udało się zrealizować. W ich trakcie mieliśmy momenty dobrej gry, kiedy po indywidualnych dryblingach, a momentami akcjach, złożonych z dwóch, trzech podań dochodziliśmy do pola karnego Kosy. Nie byliśmy jednak w stanie grać na poziomie rywala przez dłuższy czas. Mimo niesamowitej postawy naszych bramkarzy (Igor Makowski w drugiej kwarcie, Łukasz Gąsiewski w trzeciej) oraz walki toczonej na całym boisku przez pozostałą część drużyny, padały kolejne gole dla gospodarzy. W każdej z części równo, po 4.
Ostatnia kwarta spotkania, a konkretnie – jej pierwsze 13 minut, było najlepszym fragmentem naszej gry w całym starciu. Straciliśmy w tym okresie co prawda jednego gola, ale przede wszystkim wypracowaliśmy sobie kilka dobrych okazji, po których pod balonem rozchodził się odgłos narastającego napięcia, a następnie rozczarowania. Dało się odczuć jak wszyscy nasi zawodnicy oraz kibice bardzo liczą na honorowe trafienie. I w końcu w 58 minucie meczu doczekaliśmy się gola dla Football Talents i towarzyszącego mu wybuchu radości. Mocne, płaskie uderzenie Łukasza Gąsiewskiego z okolic linii pola karnego okazało się za trudne do obrony dla bardzo dobrze dysponowanego bramkarza Kosy. Piłka wpadła do bramki gospodarzy, odbijając się od słupka, co pokazuje jak precyzyjny musiał być strzał Łukasza, by golkiper rywali w końcu skapitulował. Brawo Łukasz! Przeciwnicy nie pozwolili nam za długo cieszyć się naszym jedynym golem i szybko odpowiedzieli. W ciągu ostatnich siedmiu minut, mimo wielu obron Franka Stańczaka, udało im się jeszcze trzy razy odnaleźć drogę do naszej bramki. W całym meczu, o czym informujemy z przykrego, statystycznego obowiązku, czynili to łącznie siedemnastokrotnie.
Pewnie dla niektórych niezrozumiałe było dlaczego przez cały mecz nie decydowaliśmy się na dalekie wybicia piłki, w ten sposób odsuwając zagrożenie od swojej bramki. Takie podpowiedzi padały w kierunku naszych bramkarzy ze strony naszych kibiców. Czy jednak przyniosłoby to cokolwiek, poza tym, że bramkarz łupnąłby sobie piłkę, pomijając w grze wszystkich naszych zawodników z pola i stracilibyśmy kilka bramek mniej tego dnia? Niezaprzeczalnym faktem jest, że w sobotę większość bramek straciliśmy przez wyprowadzenie piłki spod własnej bramki. Nasi przeciwnicy maksymalnie utrudniali nam to zadanie, czyhając na każdy nasz błąd. Musimy się jednak nauczyć tego elementu, by do gry od samego początku wciągać wszystkich naszych zawodników, a nie ograniczać jej do długich podań między bramkarzem, a napastnikiem. Chłopcy już w trakcie gry sami potrafili wyciągać wnioski z nieudanych prób. Nauczyli się również, że mogą w taki sam sposób utrudniać grę rywalowi, co najlepiej było widać w ostatniej kwarcie.
Mimo wysokiej porażki jesteśmy dumni z postawy naszych reprezentantów. Szczególnie duże słowa pochwały i miano zawodnika meczu należą się Alanowi Rybakowi za bardzo dobrą grę w obronie i zdyscyplinowanie taktyczne.
Pochwalić należy również wszystkich naszych bramkarzy - Franka Stańczaka, Igora Makowskiego i Łukasza Gąsiewskiego. Gdyby nie oni straconych goli byłoby jeszcze więcej. W ofensywie wyróżniali się wymienieni już Igor i Łukasz oraz Michał Bigoszewski, Kacper Koper i Tomek Salski. Każdy z nich potrafi dryblować i mijać przeciwników. Kiedy tylko wszyscy wymienieni zaczną dostrzegać na boisku kolegów, którym można podać piłkę, gra drużyny ulegnie wyraźnej poprawie.
Bardzo dziękujemy kibicującym rodzicom za niegasnący doping i wsparcie, również pomeczowe
Football Talents reprezentowali:
1) Michał Bigoszewski
2) Wojtek Fimowicz – debiut
3) Staś Gałuszewski – debiut
4) Łukasz Gąsiewski – bramkarz w 1 kwarcie, 1 gol
5) Kacper Koper – debiut
6) Staś Leszkowicz – debiut
7) Igor Makowski – bramkarz w 1 kwarcie
8) Alan Rybak – debiut
9) Tomek Salski
10) Franek Stańczak
11) Jakub Sulimierski
To była fajna zabawa dla chłopaków, mimo starszych o prawie 2 lata rywali grali bardzo dzielnie.