Dwu cyfrówka z obydwu stron.
W chłodną niedzielę o godzinie 12:00 czekało nas kontrolne spotkanie z WBS Warszawa, które rozegraliśmy przy ulicy Sytej 123 na Wilanowie. Mecz był dla nas nietypowy, gdyż trwał aż 120 minut, czyli pełne dwie godziny zegarowe. Emocji w tym spotkaniu było co nie miara, a mimo przegranej była to dla nas kolejna cenna lekcja.
Początek spotkania zaczął się od ataków z naszej strony, w pierwszych minutach groźne ataki przeprowadził Mati Gracz i Tomek Salski ale niestety oba nie znalazły drogi do siatki. Mimo ataków z naszej strony to my pierwsi wyciągnęliśmy piłkę z siatki. Kilka minut później znowu mieliśmy dwie sytuacje oko w oko z bramkarzem rywali, lecz tym razem bramkarz był lepszy i ani Krzysio Komorowski, ani Artur Bieńkowski nie byli w stanie go pokonać. Jak dobrze wiemy niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i w ciągu kilku minut straciliśmy kilka bramek, przez co przegrywaliśmy już 4:0. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Tomek Salski, który z prawej strony celnie dośrodkował do Matiego Gracza, a Mati udrzył głową strzelając dla nas pierwszą bramkę w tym meczu. Nie minęła minuta, a Mati ponownie wpisał się na listę strzelców i tym razem strzelił gola lewą nogą w dalszy róg. 4:2 i gonimy wynik. Kilka sekund później w szeregach naszej defensywy wkradło się kilka błędów, nasz bramkarz wyrzucając piłkę trafił w naszego obrońcę, z nerwów wybił piłkę pod nogi przeciwnika, a tam czyhał napastnik rywali, który uderzył celnie wyprowadzając WBS na trzy bramkową przewagę.
Wraz z upływającym czasem radziliśmy sobie lepiej, było więcej podań, więcej udanych dryblingów i pewności siebie. Tomek Salski uruchomił dobrym podaniem Julka Maleszewskiego, a Julek mocnym strzałem przy prawym słupku dał nam kolejne nadzieje na kolejne bramki. Chłopcy zmotywowani do odrabiania strat w szybkim tempie atakowali ponownie, Mati Gracz na lewej stronie dobrze zagrał podeszwą do Tomka Salskiego, popularny „Salah” złamał akcję do środka mijając jednego z przeciwników i świetnie uderzył „w długi róg” dokręcając piłkę na tyle celnie, że odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Julek dał o sobie znać ponownie po kilku minutach, jednemu z naszych zawodników udało się wywalczyć rzut wolny przed polem karnym przeciwnika, Julek podszedł do piłki i uderzył nie do obrony, praktycznie w samo okienko bramki! Nie minęło 60 sekund, a przeciwnicy odpowiedzieli tym samym, kilkanaście metrów przed naszym polem karnym dopuściliśmy się głupiego faulu, a strzał z wolnego był na tyle mocny i celny, że Bartek Majer, który bronił w tej kwarcie nie miał nic do powiedzenia. Próbowaliśmy odpowiedzieć kolejnym groźnym atakiem, piłkę w polu karnym dostał Mati Gracz – uderzył mocno, piłka poleciała po rękach bramkarza, uderzyła od poprzeczki i trafiła z powrotem do rąk goalkeepera gospodarzy…
Może to nie był rollercoaster na najwyższym poziomie ale kibic, który starał się kichnąć mógłby spokojnie przegapić bramkę, a jakby się postarał to nawet dwie (przypominam, że jak kichamy to zawsze mamy zamknięte oczy! ) Wynik 7:5 nie podcinał nam skrzydeł. Filip Chwesiuk wszedł do pola kilka minut wcześniej i dobrze dośrodkował z rzutu rożnego, tam do piłki dopadł Mati Gracz i znowu dał nam kontaktowego gola. Po chwili Filip Chwesiuk do asysty dołożył gola. Olek Jędrysiak próbował się przedrzeć prawą stroną boiska, obrońca zdołał wyłuskać piłkę ale przyleciała ona pod nogi Filipa, który stwierdził, że piłkę… uderzy?! Filip znajdował się blisko połowy boiska, piłka leciała, leciała i leciała, przy okazji była świetnie podkręcona i wpadła w boczną siatkę bramki nie dając szans bramkarzowi, 7:7! Oczywiście nie był to koniec naszych popisów w defensywie, gdyż to co odrobiliśmy zaprzepaściliśmy w kilka minut, dwukrotnie zgubiliśmy krycie w defensywie i przeciwnicy z bardzo bliskich odległości ukłuli nas dwa razy i wyszli na prowadzenie ponownie dwiema bramkami.
Kilka minut później Tomek Salski wyprowadził kontrę i w indywidualnej akcji wyszedł sam na sam z bramkarzem WBSu. Byliśmy blisko, aby cieszyć się znowu z bramki dla naszej drużyny, lecz wtedy jeden z zawodników gospodarzy zachował się karygodnie i wyciął Tomka równo z trawą nie będąc w ogóle zainteresowanym piłką. Trenerzy gospodarzy upierali się przy wolnym, którego finalnie nie udało nam się wykorzystać, a nagranie, które zmontował tata Krzysia ewidentnie pokazuje, że faul był na linii pola karnego, a więc powinien w tej sytuacji być rzut karny dla nas. Ta sytuacja lekko nas poddenerwowała, co nie zmienia faktu, że w kolejnej akcji nasza obrona zachowała się źle. Jeden z gospodarzy wprowadzał piłkę z autu, prowadząc piłkę wszyscy nasi trzej obrońcy poszli „na raz”, zaatakowali, nie wrócili, nie było asekuracji, a napastnik nie wykonywał ani zwodów, ani balansu ciała, a i tak znalazł drogę do siatki, co skutkowało wynikiem 10:7…
Kilka minut później Krzysio Komorowski miał udział przy trzech bramkach dla naszego zespołu i dzięki niemu udało nam się doprowadzić do remisu! W pierwszej akcji wdał się w drybling, piłka odbiła się od obrońcy, a Mati Gracz uderzył mocno nie do obrony. W kolejnej akcji Krzysio znowu walczył w pojedynku z jednym z obrońców gospodarzy, obrońca próbował wybić piłkę wślizgiem ale wybił ją na tyle słabo, że do piłki doskoczył Bartek Majer i uderzył niezbyt mocno ale precyzyjnie – piłka odbiła się od słupka i wpadła do bramki. W kolejnej akcji Krzysio dostał podanie od Bartka Majera i uderzył mocno po ziemi między nogami bramkarza i mieliśmy wynik 10 do 10!
Zostało ostatnie 10 minut, niestety pechowo one zaczęły się dla nas, gdyż przeciwnicy wyprowadzili jedną składną akcję i ponownie wyszli na prowadzenie. Chwilę później Olek Jędrysiak wyprowadził piłkę z autu, minął jednego z obrońców i zagrał piłkę do Matiego, który przedarł się przez obronę rywala i uderzył mocno z woleja, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki, 11:11 !
Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy… Straciliśmy piłkę na połowie przeciwnika i staraliśmy się ją szybko odebrać ale kompletnie zapomnieliśmy o ustawieniu w obronie i wszyscy myśleli o strzeleniu zwycięskiej bramki. W obronie powstała duża dziura, tam napastnik WBSu dostał piłkę i z chłodną głową w sytuacji sam na sam z Filipem Chwesiukiem umieścił piłkę w siatce. Pozostały dwie minuty ale przez ten czas nie udało nam się już zmienić wyniku spotkania.
Podsumowując – spotkanie dostarczyło nam wielu emocji, piłkarzom jak i kibicom. Poziom był bardzo wyrównany, mieliśmy sporo sytuacji ale błędy w obronie zaważyły na wyniku. Większość bramek jakie straciliśmy to były albo strzały do pustej bramki albo po błędach w kryciu, dlatego musimy się tego wystrzegać i skoncentrować się przede wszystkim w obronie na przeciwniku. Wielkie brawa dla całej drużyny za walkę do końca i bieganie aż przez 2 godziny, kosztowało nas to mnóstwo energii. Endorfiny, złość, smutek to wszystko towarzyszyło nam przez te 120 minut i zmieniało się jak w kalejdoskopie…
Zawodnikiem meczu zostaje Mati Gracz, który zaliczył jedną asystę, zdobył pięć bramek i stworzył mnóstwo zagrożenia pod bramką przeciwnika, Matiemu oczywiście by się to wszystko nie udało, gdyby nie reszta drużyny, gdyż przy każdej bramce Matiego ktoś zaliczał asystę. Na wyróżnienie zasługuje Tomek Salski, który strzelił bardzo ładną bramkę i obsłużył dwukrotnie swoich kolegów z linii ofensywnej, czyli Julka i Matiego.
Barwy FT reprezentowali:
1. Artur Bieńkowski
2. Filip Chwesiuk - gol i asysta (bramkarz 4 kwarty)
3. Wojtek Fimowicz
4. Filip Gawrysiak
5. Mateusz Gracz - 5 goli i asysta
6. Hubert Jaśkowiak
7. Olek Jędrysiak - asysta (bramkarz jedna kwarta)
8. Krzyś Komorowski - gol
9. Bartek Majer - gol i asysta (bramkarz jedna kwarta)
10. Julek Maleszewski - 2 gole
11. Dawid Nowak
12. Tomek Olewniczak
13. Tomek Salski - gol i 2 asysty
Poniżej wspomniany film otrzymany od Taty Krzysia, któremu jak zwykle bardzo mocno dziękujemy!
Najnowsze komentarze