Home > Relacje meczowe > Zwycięstwo rocznika 2005/06 na przywitanie wiosny

Zwycięstwo rocznika 2005/06 na przywitanie wiosny

Marzec 22nd, 2015

2005zdPierwszy dzień wiosny 2015r był udanym dniem dla zawodników Football Talents r.2005/06. W towarzyskim meczu, obfitującym w sytuacje bramkowe, po dobrej grze, nasi reprezentanci pokonali Koronę Warszawa 8:2. Cieszy zarówno wynik, jak i styl w jakim odnieśliśmy zwycięstwo.

W sobotnie przedpołudnie na boisku przy ul. Tarnowieckiej panowała iście wiosenna aura. Pogoda sama zachęcała do gry. Młodzi piłkarze nie potrzebowali więc tego dnia dodatkowej motywacji.

Zawodnicy FT od pierwszych minut nadawali ton wydarzeniom na boisku. Dokładne podania, mądre przesuwanie się po boisku, wzajemna asekuracja – wszystko to było w naszej grze. Dobrze wychodziła nam gra skrzydłami, zwłaszcza prawą stroną, na której świetnie wyglądała współpraca napastnika – Łukasza Mordyńskiego i obrońcy – Wiktora Rzepkowskiego. Brakowało opanowania nerwów pod polem karnym rywali i zimnej głowy w sytuacjach bramkowych, które stwarzaliśmy sobie od samego początku. Przez pierwszy kwadrans gra toczyła się niemal tylko na połowie gospodarzy. Dzięki dużemu zaangażowaniu w odbiór piłki już na połowie rywala, broniący naszej bramki Kuba Kowalczyk nie narzekał na nadmiar pracy, a  kontakt z piłką miał tylko po podaniach od swoich kolegów. Niestety, mimo dużej przewagi i kilku świetnych okazji, nie byliśmy w stanie  zdobyć gola. Pierwsza część zakończyła się bezbramkowym remisem.

Początek drugiej kwarty to, jeżeli chodzi o obraz gry, kontynuacja pierwszej. Znowu my nacieramy, a Korona, w stylu drużyn, prowadzonych przez Jose Mourinho, parkuje autokar w polu karnym ;). W końcu jednak w 18 minucie meczu, wykonujący aut z prawej strony Tymon Gabryś, mocnym wyrzutem w stronę Łukasza Mordyńskiego, stwarza mu świetną okazję. Łukasz, nienaciskany przez żadnego z obrońców, mocnym półwolejem z 7 metrów pokonuje bramkarza Korony.

Wydawać by się mogło, że od tej pory będzie łatwiej. Kontynuujemy nasze ataki, ale ofiarna i dość ostra gra obrońców i bramkarza gospodarzy powoduje, że ciężko nam o kolejnego gola. Nadchodzi 22 minuta meczu i rywale ruszają z kontrą, tworząc sobie pierwszą podbramkową okazję. I tą pierwszą okazję zamieniają na bramkę. Strata gola powoduje u nas w pierwszym momencie nerwowość, ale po chwili stwarzamy sobie kolejne dobre okazje bramkowe, … których nie potrafimy wykorzystać. W jednej z tych sytuacji Wiktor obija oba słupki bramki Korony, w innej dwóch z naszych zawodników, będąc w polu karnym i mając przed sobą tylko golkipera postanowiło wzajemnie wybijać sobie piłkę spod nóg. Niefart? Niemoc? Tymczasem w 27 minucie nasza niemal bezbłędna do tej pory obrona popełnia błąd, zostawiając niekrytego napastnika na naszej połowie. Próbujący ratować sytuację nasz bramkarz Mateusz Świdnicki w pierwszej fazie decyduje się na wyjście z bramki, jednak później zmienia decyzję. To niezdecydowanie wykorzystuje napastnik Korony, przerzucając piłkę nad Matim. I przegrywamy 1:2. Z takim rezultatem schodzimy na przerwę.

Po zmianie stron, w trzeciej kwarcie ponownie ruszyliśmy do ataku. I znowu długo nie mogliśmy znaleźć drogi do bramki gospodarzy. W sytuacjach, w których wydawało się, że piłka musi wylądować w siatce, jakimś niesamowitym zbiegiem okoliczności nie udawało jej się tam umieścić. Za to Korona grała coraz lepiej i coraz częściej gościła pod naszym polem karnym. Po jednej z takich wizyt piłka znalazła się w rękach Kuby Kowalczyka, który postanowił wykopać ją prędko w kierunku znajdującego się z przodu Jasia Stańczaka. Jaś nauczony doświadczeniem z poprzednich tego typu sytuacji, w pierwszym kontakcie ułożył sobie piłkę do biegu, a w drugim puścił ją obok interweniującego golkipera Korony. W taki oto sposób wyrównaliśmy. Ale remis nas nie interesował, więc staraliśmy się tak, jak założyliśmy sobie w szatni, podaniami tworzyć kolejne szanse na zdobycie gola. I ładna zespołowa akcja przyniosła nam bramkę na 3:2 w 41 minucie. Skutecznym strzelcem okazał się Karol Szwarc, a tym który wyłożył mu piłkę był Wiktor Rzepkowski. Karol tym samym zdobył swoją pierwszą bramkę dla FT – brawo! Było to też ostatnie trafienie w tej części gry.

Ostatni kwadrans był koncertowym popisem w naszym wydaniu, choć miejscami w naszej grze pobrzmiewała fałszywa nuta. Wielkie strzelanie rozpoczął w 49 minucie Wiktor Rzepkowski, który po rzucie rożnym wykonywanym przez Łukasza Mordyńskiego, dopadł do piłki i „na raty” umieścił ją w bramce gospodarzy. Dwubramkowe prowadzenie dało nam w końcu spokój w polu karnym Korony i luz w rozgrywaniu akcji. Nie minęła minuta, a już cieszyliśmy się z piątego gola. Przeprowadzoną środkiem boiska szybką akcję, wykończył Wiktor strzałem z linii pola karnego. Asystę przy tym golu zaliczył Jaś Stańczak. Przeciwnikom ciężko było się pozbierać, a my poszliśmy za ciosem. Kolejna minuta i kolejne trafienie Wiktora. Tym razem w roli asystenta wystąpił Łukasz Mordyński, dośrodkowując płasko z prawej strony boiska. Wiktor znalazł się we właściwym miejscu w polu karnym i z 3 metrów wewnętrzną częścią prawej stopy skierował piłkę do bramki obok bezradnego bramkarza. W ten sposób Wiktor skompletował klasycznego hat-tricka. I nie był to koniec popisów strzeleckich Wiktora, bo już w następnej minucie strzelił swojego czwartego gola. Tym razem skierował piłkę do bramki głową, a tym, który obsłużył go idealnym podaniem był ponownie Łukasz Mordyński. Zatem w 52 minucie prowadziliśmy już 7:2. Wówczas trochę zwolniliśmy, ale na 3 minuty przed końcem zadaliśmy jeszcze jeden skuteczny cios. Na listę strzelców po raz drugi wpisał się Karol Szwarc, który odebrał piłkę obrońcy Korony i plasowanym strzałem pokonał golkipera gospodarzy. Przeciwnicy próbowali się odgryzać, ale obrona kierowana przez Marcela Bączyńskiego na niewiele im pozwalała. Co prawda w końcówce rywale kilka razy sprawdzili czujność Mateusza Świdnickiego, ale ten za każdym razem był na posterunku. Gdy końca dobiegła 60 minuta meczu i rozległ się końcowy gwizdek to my mogliśmy się cieszyć ze zwycięstwa 8:2.

Pierwszy wiosenny sparing z pewnością można ocenić pozytywnie. Wysokie zwycięstwo daje satysfakcję, ale nawet w przypadku remisu czy porażki ocena nie byłaby inna. Chłopcy coraz częściej w swojej grze dostrzegają kolegów, rzadziej decydują się na solowe popisy, wykorzystują również coraz większą przestrzeń, czego dowodem bramki po dośrodkowaniach ze skrzydeł. Do tego kilka razy udało nam się zmienić stronę po zagraniach do tyłu. Widać też, że chłopcy coraz częściej dokonują mądrych, samodzielnych decyzji na boisku. To cieszy najbardziej. Wykonaliśmy więc kolejny mały kroczek w przód.

Zawodnikiem meczu wybrany został Wiktor Rzepkowski. Świetna współpraca z Łukaszem (ale nie tylko) zaowocowała czterema bramkami. Do tego bardzo dobry występ w dwóch kwartach, gdy grał na prawej obronie.

Na wyróżnienie zasłużyli:

Łukasz Mordyński – jak wyżej, bardzo dobra współpraca z Wiktorem (3 asysty) i ważny pierwszy gol, czasem za blisko drugiego z napastników, co ułatwiało odbiór piłki przeciwnikom

Marcel Bączyński – dobra i pewna gra w obronie, mądre rozgrywanie piłki, jedno dynamiczne podłączenie się do akcji ofensywnej. Zdarzają mu się błędy, ale z czasem będzie ich na pewno coraz mniej

Dziękujemy kibicom za wsparcie z trybun :)

Football Talents reprezentowali:

1)      Marcel Bączyński

2)      Jaś Chojecki

3)      Tymon Gabryś – 1 asysta

4)      Kuba Kowalczyk – 1 asysta, bramkarz w 2 kwartach

5)      Łukasz Mordyński – 1 gol, 3 asysty

6)      Andrzej Olszewski

7)      Wiktor Rzepkowski – 4 gole, 1 asysta

8)      Jaś Stańczak – 1 gol, 1 asysta

9)      Karol Szwarc – 2 gole

10)   Mateusz Świdnicki – bramkarz w 2 kwartach

11)   Julian Turowski

2005zd

Foto: Mama Jasia Chojeckiego – dziękujemy!

Kategorie:Relacje meczowe Tagi:
                                                                                                                                                                                                                                                                                                
Komentarze są zamknięte