Kiepski początek sezonu r. 2005/6
Od porażki z Orlętami Mroków rozpoczęliśmy zmagania ligowe. Długo wynik oscylował w okolicach remisu, ale w końcu rywale odjechali nam z wynikiem. Mimo porażki nie zwieszamy głów. Gdybyśmy wykorzystali swoje okazje w pierwszej kwarcie, mecz mógłby mieć zupełnie inny przebieg.
Piękna, wiosenna pogoda przywitała nas w Łazach, gdzie swoje mecze rozgrywają nasi sobotni rywale, Orlęta Mroków. Aura była idealna do gry w piłkę, stąd też obie drużyny nie mogły się doczekać pierwszego gwizdka. Gdy już się rozległ, to rozpoczynający mecz gospodarze ruszyli do natarcia. My jednak nie oddawaliśmy im pola i pewnie powstrzymywaliśmy ich ataki. Długo nie dopuszczaliśmy przeciwników pod bramkę, więc nasz golkiper Kuba Kowalczyk znajdował zatrudnienie jedynie po strzałach z dystansu. Po kilku minutach zaczęliśmy przejmować inicjatywę i przesuwać ciężar gry pod pole karne Orląt. Nasze ofensywne wejścia były coraz groźniejsze. W końcu w 11 minucie na strzał z ostrego kąta zdecydował się Kuba Nowosielski, ale na nasze nieszczęście piłka odbiła się od poprzeczki. Chwilę później „Nowy”, po podaniu Jasia Stańczaka, znalazł się w sytuacji sam na sam, ale bramkarz gospodarzy nie dał się pokonać. W odpowiedzi gospodarze ponownie spróbowali strzałów z odległości, ale „Kowal” zawsze był tam, gdzie być powinien. W pierwszych piętnastu minutach bramki nie padły.
W drugiej części młodzi piłkarze z Mrokowa zamiast ostrzeliwać nas z dystansu, częściej decydowali się na dryblingi, które zaczęły im przynosić owoce. My po pierwszych zmianach coraz częściej popełnialiśmy proste błędy w obronie, takie jak „chodzenie na raz”, czy odpuszczanie krycia. Długo uchodziło nam to bezkarnie, głównie dlatego, że dziury łatał, grający na środku obrony Adam Łucjanek. Ale w 23 minucie utracie bramki nie udało się już zapobiec. Rywale przedarli się naszą lewą flanką, gdzie jeden z pomocników FT zgubił krycie. Nasz golkiper Mateusz Świdnicki przy strzale z niewielkiej odległości był bez szans. Gol przeciwników spowodował w naszych szeregach dodatkową nerwowość. Coraz trudniej było o dokładne podanie czy przyjęcie. Mimo to dość szybko mieliśmy szansę wyrównać. Niestety strzał z rzutu wolnego „Nowego”, ani mocny strzał Adam Łucjanka nie znalazły drogi do bramki. Również akcje niezwykle ambitnie walczącego z przodu Kuby Piesiewicza nie przyniosły nam zdobyczy. Przed zmianą stron minimalnie przegrywaliśmy.
Trzecia kwarta rozpoczęła się od coraz odważniejszych rajdów Orląt. Udawało nam się je przerywać, ale często w ostatniej chwili. Mogliśmy też liczyć na pewne interwencje „Kowala”. Niepokojące było, że dawaliśmy się spychać pod swoje pole karne. Interwencje „last minute” dawały gospodarzom okazje do wykonywania rzutów rożnych, które przeciwnicy mieli „przygotowane”. To właśnie po jednym z kornerów w 37 minucie straciliśmy drugiego gola. Odpowiedzieć próbował Kuba Piesiewicz mocnym strzałem z prawej strony, ale jego strzał przeleciał pół metra od okienka bramki. Do 43 minuty meczu pozostawaliśmy w grze i mogliśmy jeszcze wierzyć w wywiezienie z Łaz korzystnego rezultatu. Wtedy to padła trzecia bramka dla gospodarzy, a kilkadziesiąt sekund później czwarta. Najpierw fatalny w skutkach błąd przydarzył się Kubie Kowalczykowi, niejednokrotnie ratującemu nas wcześniej. Rywalowi pozostało wpakować piłkę z 2m do pustej bramki. Jeszcze nie otrząsnęliśmy się po tej pechowej interwencji, a już ponownie musieliśmy ustawiać piłkę na środku. Sytuacja jak w walkach bokserskich, kiedy liczony pięściarz próbuje jeszcze wrócić do walki, ale przeciwnik dopada do niego i serwuje mu knock out. Bo właśnie czwarte trafienie było dla nas ciosem kończącym walkę.
W ostatniej części meczu próbowaliśmy się podnieść, ale tak naprawdę wyglądaliśmy jakby każdy z nas wyczekiwał końcowego gwizdka. Przestaliśmy biegać po boisku, przestaliśmy walczyć. Doszły do tego problemy z wyprowadzeniem piłki od własnej bramki, co skrzętnie wykorzystali rywale zaliczając piąte trafienie. Sposobem na zdobycie honorowej bramki miało być zakładanie pressingu na połowie rywali, ale trzeba przyznać, że w sobotę słabo nam to wychodziło. Szósty gol Orląt po raz kolejny uwypuklił fakt, że nasi obrońcy nie asekurują broniącego bramkarza. Dwukrotnie odbijający strzały z bliskiej odległości Mateusz nie doczekał się pomocy kolegów i musiał w końcu skapitulować. Finalnie straciliśmy sześć goli, nie zdobywając żadnego i po skończonym meczu w ponurych nastrojach zeszliśmy z placu gry.
Choć wynik sugerowałby jednostronną dominację rywali to nic podobnego nie miało miejsca. Żeby jednak odnieść zwycięstwo w takim spotkaniu nie możemy tracić wiary we własne możliwości, gdy przeciwnik wychodzi na prowadzenie. Niejednokrotnie udowadnialiśmy już, że potrafimy wychodzić z niemałych opresji i odwracać losy meczu, jak choćby w meczu z Łomiankami w poprzedniej rundzie, kiedy z wyniku 1:4 wyciągnęliśmy na 5:4. Musimy w trudnych momentach umieć powrócić myślami do tych dobrych chwil, a nie skupiać się na negatywnych emocjach. Przed nami ciężki sezon, więc trzeba się zmobilizować i już za tydzień pokazać lepszą grę, a przede wszystkim walkę od pierwszych do ostatnich minut. Pamiętajmy, że dopóki walczymy jesteśmy zwycięzcami, niezależnie od rezultatu.
Postanowiliśmy tym razem nie wybierać najlepszego zawodnika meczu.
Na wyróżnienie zasłużyli:
Adam Łucjanek – kolejny raz pokazał jak wszechstronnym jest zawodnikiem, świetnie asekurował kolegów, grał bardzo odpowiedzialnie, gdy przydarzały mu się niewielkie błędy momentalnie robił wszystko, żeby je naprawić
Kuba Piesiewicz – był najlepszym z naszych ofensywnych zawodników tego dnia, nie odpuszczał żadnej piłki i dał ostro popalić dużo większym od siebie obrońcom Orląt
Dziękujemy naszym kibicom, a zwłaszcza kibickom za doping, bowiem zauważyliśmy, że to głównie mamy wspierają chłopców w trudnych chwilach
Football Talents reprezentowali:
1) Tymon Gabryś
2) Maks Jesionek
3) Adam Łucjanek
4) Kuba Kowalczyk – bramkarz w 2 kwartach
5) Kuba Nowosielski
6) Andrzej Olszewski
7) Kuba Piesiewicz
8) Tymek Skolimowski
9) Jaś Stańczak
10) Karol Szwarc
11) Mateusz Świdnicki – bramkarz w 2 kwartach
Najnowsze komentarze