Inauguracja pełna emocji (FT -SEMP r. 2005)
Przed meczem pisaliśmy o wszystkich zmianach, które czekały w niedzielę chłopców. Pisaliśmy też o tym, co zmianie nie uległo. Wydawać może się, że stale wysoki jest również poziom emocji, jakie zawodnicy r. 2005/6 dostarczają swoim kibicom. W niedzielę po pasjonującej pogoni reprezentanci FT wywalczyli w końcówce remis.
Już kiedyś żartowaliśmy o tym, że naszym zawodnikom nie w smak łatwe mecze, ułożone od początku do końca. Mecz musi być naszpikowany emocjami. Wtedy ma sens i właściwy smak. Tak też było w niedzielę na Wyścigach, gdzie na inaugurację sezonu i w ogóle naszej przygody z „dziewiątkami”, podejmowaliśmy Ursynowskiego SEMP-a.
Początek w naszym wykonaniu był niemrawy. Tuż po rozpoczęciu zgubiliśmy piłkę w środku pola i naraziliśmy się na pierwszy atak gości. Na szczęście skutecznie powstrzymany. Szybko oprzytomnieliśmy i już w drugiej minucie mogliśmy wyjść na prowadzenie, ale Mateusz Paradowski przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Jak to w piłce nożnej bywa – „niewykorzystane sytuacje się mszczą”. W 6 minucie po prostopadłym podaniu ze środkowej strefy twarzą w twarz z Mateuszem Świdnickim znalazł się zawodnik rywali. I swoją szansę wykorzystał. Zabraliśmy się do odrabiania strat i w 12 minucie dogoniliśmy przeciwników. Jaś Stańczak zablokował wybijaną przez obrońcę przyjezdnych piłkę i ta powędrowała pod nogi Mateusza Paradowskiego. Mateusz popatrzył jak ustawiony jest golkiper i mocnym, dokładnym strzałem pokonał go. Cztery minuty później do dobrze zagranej ze środkowej strefy piłki doszedł Witek Pełka i będąc w okolicy narożnika pola karnego zdecydował się na lob nad wychodzącym z bramki golkiperem SEMP-a. Piłka zmierzała w światło bramki ale przed linią bramkową wykonała kozioł, a następnie odbiła się od poprzeczki i wróciła do pola gry. I po raz wtóry co nie powiodło się nam, chwilę później skutecznie wykonali rywale, wśród których prym wiódł zawodnik z numerem 9. To z nim mieliśmy najwięcej problemów i to on w głównej mierze przyczynił się do 3 goli, które między 18, a 22 minutą wbił nam SEMP. Za wszystkie trzy gole odpowiedzialność ponosi nasza defensywa, która wbrew przedmeczowym zaleceniom ustawiała się zdecydowanie za wysoko. I trochę z niczego zrobiło się 1:4. Przy grze na dużych boiskach, gdzie bramki mają wymiary 5m na 2m odrobienie takich strat jest piekielnie trudnym zadaniem, niemal niemożliwym. Ale Zawodnicy Football Talents r. 2005/6 nie poddają się w takich momentach. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. A może jest trochę tak, jak mówił Albert Einstein: „Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie, i on to robi” J. Od momentu utraty czwartego gola wyraźnie przejęliśmy inicjatywę i za wszelką cenę chcieliśmy jeszcze przed przerwą zmniejszyć prowadzenie gości. Ale nie mogliśmy trafić do bramki. W 24 minucie Mateusz Paradowski w sytuacji sam na sam trafia w słupek. Minutę później ponownie Mateusz przejmuję piłkę po błędzie obrońcy tuż przed polem karnym, ale jego strzał mija cel. W kolejnej minucie dośrodkowanie „Parady” próbuje głową na gola zamienić Jaś Stańczak, ale piłka ponownie wędruje obok bramki. W ostatniej minucie dokonujemy rzeczy karkołomnej bowiem w sytuacji 2 na 1 z bramkarzem gości Mateusz Paradowski wpada na lepiej ustawionego Kubę Piesiewicza i pozbawia nas szans na upragnioną zdobycz. Zatem do przerwy 1:4. Czy rywale zasłużyli na tak wysokie prowadzenie? Nie, ale błędy w defensywie i brak skuteczności napastników spowodowały taki, a nie inny rezultat.
W przerwie wyjaśniliśmy sobie co trzeba poprawić i jaką drogę obrać w dążeniu do trudnego celu, jakim było odwrócenie losów spotkania. Kluczowe było zrozumienie błędów jakie popełnialiśmy w tyłach i zaradzenie im. I nasza formacja defensywna w drugiej połowie zagrało już dużo lepiej. Dobrą pracę na bokach wykonywali Andrzej Olszewski (następnie Jaś Rode) oraz Tymek Skolimowski, w środku świetnie radził sobie Franek Grabowski, który znalazł sposób na gracza z numerem „9″. Trójkę obrońców bardzo dobrze wspomagał Miguel Ciołczyk Garcia. Formacja ofensywna miał tylko jedno zadanie – poprawić skuteczność. I chłopcy wywiązali się z tego zadania. Co prawda nie od razu po powrocie na boisko, bo drugą bramkę wpisaliśmy na nasze konto dopiero w 43 minucie. Jaś Chojecki płaskim, prostopadłym podaniem obsłużył wbiegającego za plecy obrońców Mateusza Paradowskiego, a ten tym razem zdecydował się przedrylować bramkarza i z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Na zaliczenie trzeciego trafienia musieliśmy poczekać kolejne 6 minut. Miguel Ciołczyk Garcia egzekwujący rzut wolny w środkowej strefie boiska, zauważył uciekającego prawą stroną Jasia Stańczaka i obsłużył go idealnym podaniem. Jaś wbiegł przed obrońców, pewnie przyjął sobie piłkę, a następnie płaskim strzałem obok nóg bramkarza posłał piłkę do bramki. Złapaliśmy kontakt bramkowy, ale do końca meczu pozostawało już tylko 11 minut. Naciskaliśmy, próbowaliśmy dośrodkowań z rzutów wolnych i rożnych, próbowaliśmy uruchamiać skrzydła i z minuty na minutę atmosfera w polu karnym SEMP-a robiła się coraz bardziej gorąca. Po jednym z dośrodkowań interweniujący obrońca rywali omal nie wpakował futbolówki do swojej bramki. Długo nasze starania nie przynosiły pożądanego efektu. Ale przyszła 56 minuta i akcja w której główną rolę odegrał ponownie Mateusz Paradowski. To właśnie „Parada” po raz trzeci zameldował się w sędziowskim kajecie w rubryce „strzelcy goli”. W całym zamieszaniu nie dostrzegliśmy kto był w tej akcji asystentem. Remis nas nie zadowalał, chcieliśmy więcej, więc do końca próbowaliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale tym razem zabrakło nam niestety czasu. W meczu otwierającym sezon 2016/17 zremisowaliśmy z mocnym SEMP-em II 4:4.
Biorąc pod uwagę fakt, że do przerwy przegrywaliśmy trzema bramkami należy się z tego remisu cieszyć, bo po raz kolejny byliśmy w stanie wrócić z dalekiej podróży. Jednak patrząc przekrojowo na cały mecz, możemy czuć lekki niedosyt, bo mamy wrażenie, że byliśmy drużyną, która bardziej zasłużyła na zwycięstwo. Tyle jeśli chodzi o kwestie wyniku. Jeśli chodzi o poziom i styl gry to, jak na pierwszy ligowy egzamin wypadliśmy na mocną czwórkę. Pokazaliśmy w ofensywie, że potrafimy stwarzać sobie okazje na kilka sposobów, a w tyłach udowodniliśmy, że potrafimy uczyć się i poprawiać swoją grę nawet w trakcie meczu. Dobre zawody rozegrali też obaj nasi bramkarze. Mateusz Świdnicki bronił pewnie i grał czujnie na przedpolu, a za stracone bramki nie ponosi odpowiedzialności. Kowal utrzymał czyste konto, a jego warunki fizyczne przydawały się zwłaszcza przy stałych fragmentach gry przeciwników. Obaj bramkarze w większości przypadków dobrze wprowadzali piłkę do gry.
Zawodnikiem meczu wybrany został Mateusz Paradowski. Mateusz zdobył trzy gole i zapewnił nam remis. Jest dynamiczny i zdecydowany, szkoda że czasem za bardzo pazerny na gole. Gdyby w co najmniej dwóch sytuacjach w pierwszej połowie dostrzegł lepiej ustawionych kolegów mecz mógłby mieć inny przebieg.
Na wyróżnienie zasłużyli:
Miguel Ciołczyk Garcia – bardzo dobry występ na pozycji defensywnego pomocnika. Wspomagał obronę i dobrze rozprowadzał akcje. Musi lepiej poznać swoją pozycję, żeby móc grać jeszcze lepiej.
Jaś Stańczak – nasz waleczny skrzydłowy, który potrafił dobrze wykorzystać szerokość boiska; kilka akcji zakończonych dobrymi dośrodkowaniami i ważny gol
Franek Grabowski – podobnie jak reszta defensorów w drugiej połowie o klasę lepszy niż w pierwszej, kasował wiele ataków, bardzo dobrze „przykrył” w drugiej części najlepszego zawodnika gości
Tradycyjne podziękowania dla kibiców za doping
Football Talents reprezentowali:
1) Jaś Chojecki – 1 asysta
2) Miguel Ciołczyk Garcia – 1 asysta
3) Franek Grabowski
4) Krzyś Jemielniak
5) Maks Jesionek
6) Kuba Kowalczyk – bramkarz w drugiej połowie
7) Kuba Nowosielski
8) Andrzej Olszewski
9) Mateusz Paradowski – 3 gole
10) Witek Pełka
11) Kuba Piesiewicz
12) Jaś Rode
13) Tymek Skolimowski
14) Jaś Stańczak – 1 gol, 1 asysta
15) Mateusz Świdnicki – bramkarz w pierwszej połowie
Najnowsze komentarze