Dwa oblicza w meczu z Wesołą
W niedzielny poranek rocznik 2002 wybrał się do Wesołej aby rozegrać mecz sparingowy z tamtejszym KS. Miała to być próba generalna przed ligą, która startuje już za tydzień. Nie można jednak w ten sposób nazwać tego meczu ponieważ zagraliśmy bez TRZYNASTU zawodników. Nieobecnych było więcej niż obecnych – tylko dziesięciu. Przebieg spotkania w rozwinięciu.
Zamiast ostatniego sprawdzianu przed meczem o stawkę, rozegraliśmy spotkanie w składzie, w jakim już nigdy pewnie nie zagramy. Co więcej na pozycjach, na których często graliśmy po raz pierwszy. To musiało przynieść zły efekt i przyniosło, ale na szczęście tylko w pierwszej połowie.
O niej lepiej nic nie pisać bo pomijając ostatnie kilka minut, zamiast grać tylko asystowaliśmy rywalom. To zemściło się aż pięcioma golami. Dopiero wynik 0:5 nieco zmotywował nas do działania. Efektem tego był gol PRAWĄ nogą Maksa Zarona. Piękny lob z dużej odległości.
Wcześniej mieliśmy mały przerywnik w postaci psa, który zatrzymał mecz wesoło hasając po boisku. Była to pierwsza okazja do uśmiechu na twarzach piłkarzy, kibiców i trenera FT. Na szczęście nie ostatnia.
W przerwie staraliśmy się nieco opanować minorowe nastroje i wejść w to spotkanie od nowa.
Okazało się, że zawodnicy którzy jeszcze przed przerwą nie potrafili nic, w drugiej części zaczęli nieźle grać. Nagle piłka zaczęła trafiać do adresatów, mimo większego zmęczenia umieliśmy pokazać charakter i waleczność, a przede wszystkim strzelać kolejne gole.
Najpierw w 45 minucie znakomicie z rzutu rożnego dośrodkował Maks Zaron, a idealnie nabiegł na piłkę Marek Węgrowski i było 2:5. Dwie minuty później to Maks Zaron zdobył gola na 3:5.
Wcześniej stworzyliśmy kilka świetnych okazji, ale zamiast wbiec w pole karne strzelaliśmy zbyt wcześnie.
Najważniejsze jednak, że wreszcie mecz był wyrównany, a czasem to nawet nasz zespół przeważał. Niestety kolejne dwa gole w tej części meczu padły łupem Wesołej.
Na koniec jednak wyprowadziliśmy znakomitą akcję, w której świetnym podaniem w tempo popisał się Kacper Cerlica, a ostatkiem sił w pole karne wpadł Maks Zaron i ustrzelił hat-tricka.
Ostatecznie mecz przegraliśmy 7:4, ale drugą połowę wygraliśmy 3;2.Pokazaliśmy dwa oblicza, w pierwszej połowie fatalne, a w drugiej przyzwoite.
Po tym spotkaniu musimy jednak zapamiętać, że to z jakim nastawieniem podejdziemy do meczu jest kluczowe dla dalszych jego losów. Nie ważne jak wielkie mamy umiejętności, jeśli nie postaramy się na 100% zawsze będziemy przegranymi, nawet jeśli wynik meczu będzie dla nas korzystny.
Najlepiej spisali się:
- kapitan zespołu Marek Węgrowski – mimo wielkiego zmęczenia mądrze dyrygował zespołem
- Maks Zaron – trzy gole i asysta mówią same za siebie
- Antek Cybulski – znakomita II połowa
- Łukasz Makarski – walczył tak jak powinien dzień wcześniej , brakowało tylko spokoju pod bramką rywala
Najnowsze komentarze